Specyfikacja filmu:
Kategoria: Monster MoviesGrupa rabusiów okrada kasyno, zabija ''przy okazji'' właściciela i ucieka helikopterem. Z powodu trwającej ulewy zmuszeni są lądować na nieznanej wyspie. Wkrótce przyjdzie im uciekać przed czymś dużo groźniejszym niż ścigająca ich policja. Wojskowy eksperyment wyrwał się spod kontroli i od tej pory wszyscy na wyspie będą musieli walczyć o życie z przerażającym, olbrzymim smokiem z Komodo.
”The Curse of the Komodo” to kolejny obraz stworzony dla SF Channel i na szczęście nie zalicza się do grupy tych najgorszych co nie znaczy jednak, że jest filmem udanym... Scenariusz napisał Steve Latshaw, reżyser dla mnie kultowego ”Jack O” i co by nie mówić o owym scenariuszu to zły nie jest i stwarza niemałe pole do popisu. Niestety Jim Wynorski po raz kolejny szczególnie się nie popisał. Kolejny raz przerabiamy tę samą historię, czyli tropikalna wyspa a na niej grasujące krwiożercze monstrum. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby była to kombinacja udana. "Klątwa komodo" nie zachwyca widza niczym. Mamy wielkiego komputerowego warana, który o dziwo wygląda lepiej niż w późniejszym horrorze Wynorskiego ”Komodo vs. Cobra”. Owszem, CGI, ale nie kole tak bardzo w oczy.
Gra aktorska jest przeciętna, ale reżyser postanowił nadrobić brak sławnych nazwisk dwoma hojnie obdarzonymi przez naturę blond niewiastami. Niezłą grą aktorską odznacza się jedynie Paul Logan, który do złudzenia przypomina mi bohatera z opery mydlanej serwowanej nam praktycznie codziennie przez TVP ''Moda na Sukces''. Podkład muzyczny raczej standardowy dla produkcji Sci Fi Channel. Scen gore wiele nie ma, ale kiedy już się jakieś pojawią, to wyglądają nie najgorzej.
”The Curse of the Komodo” obejrzeć można raz, nie więcej. Jest to film nie najgorzej zrealizowany i polecić mogę go każdemu, ale tak jak wspominałem obejrzeć się go powinno góra jeden raz.